Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Od owego wieczora, gdy Jakób tak chłodno się znalazł w obec rozczulonéj Muzy, stosunki jego z pierwszém piętrem widocznie się zmieniły, chociaż nie stało się to nagle, ale powolnie i stopniowe. Z narady późniejszéj wypadło widać iż na niego nic a nic rachować nie było można, chociaż trzymano go jeszcze w odwodzie, na wszelki wypadek. Henryk choć żonaty był daleko więcéj obiecujący. Muza nie łudziła się jego miłością, rachowała na namiętność, która bywa od niéj silniejszą, choć krótką. Matka poczynała téż, niespokojna znowu, nastawać, aby liczniejsze towarzystwo męzkie wprowadzić do domu.
W parę dni potém, mówiła do córki:
— Ponieważ ci głupi poznać się na tobie nie umieją, byłabym tego zdania, że nam nic nie pozostaje tylko rozszerzyć koło naszych znajomych, zawiązując stosunki z Rosyanami. Oni są chciwi towarzystwa i lepiéj podobno znają się na ludziach