Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jana przez wszystkich, ujrzała się w upokarzającéj bezwładności, niemożności bronienia się i działania.
Mała jéj część przeszła do gorętszych, najmniejsza pociągnęła do Brülowskiego pałacu łykać przymówki i upokorzenia któremi ją do syta ojciec i syn karmili; reszta czekała wypadków, z góry przewidując, że cokolwiek się stanie, padnie ich ofiarą.
Kraj grupował się nieśmiało, w obronie legalnego postępu i pracy powolnéj pod sztandarami wątpliwemi Margrabiego, który szedł znowu nie mogąc się oprzeć ciągnącemu go rządowi; usiłując próżno obronić gorętszéj młodzieży która z dniem każdym stawała się silniejszą i szła zapamiętale naprzód.
Gromow napróżno po kilkakroć widywał się z przywodzcami ruchu, próżno starał się ich przekonać że zgubią kraj przedłużając agitacyą, przysposabiają wybuch za lada iskierką; starano się go uspokoić tém, czego nikt nie był pewien, że rewolucya do kalend greckich odłożoną zostanie. — Patrząc z boku, Gromow widział już jasno nadchodzącą chwilę gdy wstrzymać jéj nie będzie podobna.
Położenie Jakóba było przykre, a przekonania