Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

było tylko kilku tych przekonań co ja — a jest nas wielu — nie dopuścimy narodowi skalać się... będziemy wierni w doli i niedoli!
— Aby z doli i niedoli skorzystać, przerwał Boakoam, przebacz, szanowny panie, że otwarcie mówię, ale się już poczęło, wygadało dosyć, brnijmyż do ostatka. Przypuszczam wszystko złe nasze, wady szlachty, winy nasze — mea culpa, sam jestem po uszy w tych mętach... ale dalipan, gdy popatrzę na waszych Izraela wodzów, których tu widzę w Warszawie — jak Boa koam nie mogę rozpoznać czém od nas są lepsi! Oskarżacie nas o pychę arystokratyczną, no, pójdźcież do którego z bankierów tutejszych, poprobujcie ich przedpokojów, ich słodkiego przyjęcia, ich uprzejméj rozmowy, serdecznego obejścia tonu i grzeczności, uczynności i miłosierdzia... potem, jeśliście uczciwi, powiedzcie kto lepszy. Słowem panu ręczę, że pan Andrzéj, który liczy nieprzerwany szereg przodków od Floryana Szarego i ma antenatów krwi królewskiéj, jest o wiele popularniejszym...
Ale... dajmy pokój.
Jakób się uśmiechał.
— Temu nie będę zaprzeczał, rzekł, są u nas różni, ludziska i ludzie. Grosz ma to do siebie