Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/327

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Żywotne zagadnienie w istocie, odpowiedział Jakób, ale przed niem idzie pytanie — Czém są dziś żydzi w Polsce? obywatelami kraju, czy pasożytami i kolonistami? — Rozwiązanie jego wskazuje nam nasze obowiązki. Jeśli jesteśmy obcy, przybysze, pasożyci, pilnujmy interesu własnego tylko; jeśli obywatele... na barki nasze spada brzemię ogromne. Myślmy jak je dźwigniemy. Nikt z nas nie przyzna się by był tu jeszcze przybłędą z kramikiem i włóczęgą; mamy więc obowiązki względem ziemi, współobywateli, ludu, kraju, nawet pamiątek jego i przeszłości.
Jakób wyrzekł to z prawdziwém natchnieniem, ale znać było że oprócz Henryka, który rad był się z nim sprzeczać i zbijać go, wysoki ten nastrój rozmowy poczynał nużyć i niecierpliwić wszystkich. Tilda tylko słuchała z uwielbieniem dla ukochanego, Baronowa z roztargnieniem, Gromow obojętnie, Baron niespokojnie oglądając się czy kto nie podsłuchuje.
— Bardzo to zręcznie pan wyprowadziłeś, rzekł Henryk, ale wątpię ażeby większość współwyznawców zgodziła się z panem na obowiązki i chciała je zrozumieć. Wzięci jako naród, chociaż rozpierzchły, składamy się z rozmaitych warstw ludzi; nie wszyscy możemy się policzyć do inteligencyi, a