Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/322

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przedmiotu rozmowy. Ale niemy dramat wejrzeń pod pokrywką udanéj obojętności się odegrywał.
Henryk milczał dotąd kąsając wargi.
— Za pozwoleniem, rzekł mięszając się do rozmowy, na świecie wszystkie głupstwa się opłacają czy je popełnia człowiek czy naród; to co Polska cierpi na to zasłużyła... Moskale mają prawo powiedzieć: odwołaliście się w sprawie do pięści, macie pięść! Wszystko coście chcieli nam uczynić, odrobimy na was.
— Przepraszam pana, przerwał Jakób, Polska nigdy nic podobnego Moskwie uczynić nie chciała; dopominała się o swoje, o to co jéj należało, co jéj wydarto. W powstaniu Polacy tysiąckroć dawali dowody najłagodniejszych usposobień; puszczano jeńców, uwalniano oficerów, oddawano prywatną własność.
— To były głupstwa wasze! zaśmiał się Moskal, nie ma się czem chwalić. Zawsze wy występujecie z temi heroizmami. A jutro puszczony oficer wieszał powstańca co go uwolnił.
Umilkli na chwilę, Jakób rzekł cichszym głosem:
— Nie pora jeszcze może, sądzić o wypadkach, dramat to niedokończony, skutki jego nie pełne,