Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/314

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ich tam czeka widok, nowe spotkanie dla obojga przykre, zasępionéj twarzy Henryka.
Henryk na złość szczęśliwym siedział jak widmo, choć go bolało i postanowił truć ich do końca przytomnością swoją.
Gdy Tilda spiesząc na spotkanie Baronowéj we drzwi sali weszła, Henryk już czatował na nią; zobaczyła go prawie pierwéj niż przyjaciółkę, pobladła, zawahała się, chwyciła rękę Jakóba, ale on mężnie znosząc ten cios, poznawszy Henryka, skinął nieznacznie na żonę, prosząc aby nabrała odwagi. Weszli na salę....
Położenie wszystkich było niezmiernie draźliwe, ale z placu boju nikt zwyciężonym się uznając, uchodzić nie chciał. Tilda cierpiała widocznie, ten cień, to wspomnienie żywe bolesnéj przeszłości, o któréj zapomnieć pragnęła, nielitościwie ją uciskał. Dla Jakóba nieznośnym był widok Henryka, czuł ile Tilda cierpi i burzył się.
Ale właśnie dla tego że przytomnością swoją dokuczał wszystkim, Henryk jak najuparciéj pozostał, z tą złostką ludzi zbolałych, pił jakiś rodzaj rozkoszy mściwéj, patrząc jak na widok jego twarze bladły, czoła chmurniały. Z cynizmem rozpaczy udawał wesołego, kazał sobie podać wina,