Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/300

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bieliznę i nieposzlakowane grabki świecące dziewiczym stali polorem.
Ale oprócz tego stołu honorowego inne téż zajmowały kupki gości i pojedyńczy przybysze, wcale przyzwoitéj powierzchowności.
Wszystko te wyglądało zamożno, zamaszysto, dostatnio... same biesiadników głosy dźwięczne, śpiewne, harmonijne, i śmiechy perłowe dowodziły, że ci ludzie do wyborowych należeli, którym na świecie dobrze się dziać zwykło.
Z takimi też tylko i oberzystom dobrze!
Signor Gaëtano Firpo zacierał ręce i poprawił czapkę błogosławiąc czasy których dożył.
Dzień był skwarny, opatrywanie cudów villi Pallavicini bardzo nużące, nie sposób po niem odpocząć gdzieindziéj wygodniéj jak w grocie.
Włochy przedstawiały się w całym blasku oczom podróżnych, morze grało swą symfonją nieśmiertelną, opowiadającą dzieje świata i dzieje ludzi, drzewa szumiały wtórując mu pocichu, pachniały laury, złociły się pomarańcze wśród liści ciemnych, a powietrze odświeżał powiew od wody, niosący z sobą woń orzeźwiającą słonych fali.
Czuć było wszędzie wesele, a jeśli kto tam jeszcze pomyślał o téj povera Venezia, która w go-