Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Tego tylko brakowało, rzekł, ale można się było spodziewać. Wyrządza nam krzywdę niezmierną, rzuca na nas wszystkich podejrzenie że w sekrecie sprzyjamy temu szaleństwu, że do niego pomagamy! Ale czyż pewna?
Tilda odczytała mu kilka wierszy, nie zostawujących wątpliwości — głos jéj drżał, a wzruszenie było widoczne, mąż z gniewem widząc ją całą listem zajętą, zapłakaną, odszedł chmurny.
Wieść o tém po cichu przezeń podana, od ucha do ucha rozeszła się wkrótce po całém mieście. Niektórzy jéj nie wierzyli, inni się radowali lub smucili, w ogóle jednak Jakób który nie miał gorących przyjaciół, mało po sobie żalu zostawił.
Wieczorem, wedle zwyczaju, Sofronow przyszedł do Muzy, z miną tryumfującą.
— A widzicie, rzekł, wymawialiście nam żeśmy dopuścili tego pana, który tu stał na górze, podejrzewać o spiski, otoż ten pan, wiemy to z poczty na któréj list jego czytano, poszedł już do powstania.
— Ale cóż znowu? zawołała Muza, pan żartujesz, on był najprzeciwniejszy rewolucyi.
— Ale gdy się stała, uczuł się obowiązanym zaciągnąć pod jéj sztandary. Tak pani moja jest