Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/275

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nia ci tego co mam, co czuję w sobie najlepszém — idei mojéj. Ale ty ją już znasz i dosnuć potrafisz.
„Żegnam cię, losy nasze są w ręku Boga. Mamże z pokorą wyznać ci w końcu że mój heroizm dzisiejszy tobie w znacznéj winienem części? Gdybyś mi była zostawiła choć nadzieję nadziei szczęścia — możebym pożałował życia i nauczył wyżéj je cenić. Przypomnij ten wieczór w którym odpowiedziałaś mi że niewiasta jedno ma serce, raz jeden tylko ślubować może. Od téj chwili i od godziny gdy moi współbracia otwarcie wypowiedzieli mi że nie podzielają przekonań moich, uczułem się niepotrzebnym nikomu.
„Nie żałuj mnie, nie trwoż się o mnie, umrzeć potrafię godnie, bez jęku. Cóż warto życie, gdy Bóg mu odejmie cele?
„Jutro wychodzimy ztąd. Kupiłem konia, rynsztunek, broń i idę służyć jako prosty szeregowiec, bo dowódzców mamy aż do zbytku. Może za mną pójdzie który z moich współwyznawców; bo tu się krew nasza pomięszać powinna, aby nasz sojusz był trwały.
„Żegnaj mi, Bóg wielki, wiesz że dusza nie umiera, a czyste dusze w jednę lecą stronę... może się tam gdzie spotkamy.“