Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
....icze, 1863 Lipca...

Tak niespodziewanie musiałem opuścić Warszawę, żem nawet nie mógł przyjść przededrzwi wasze i pamięci się polecić. Byłem dniem wprzódy spokojny, nie domyślając się nawet że mi co zagrażać może, z rana dano mi znać że czeka mnie więzienie, badanie, naturalnie w ostatku, co najmniéj, wygnanie, choćby żadnéj winy nie było, bo do téj się nie poczuwam. Poradzono mi ujść aby tych następstw uniknąć, miałem wstręt do ucieczki która zawsze upokarza człowieka, bo jakiegoś poczucia, przyznania się do winy, domyślać się każe — ale dziś, gdy rozpoznania sprawy spodziewać się niepodobna przy roznamiętnieniu obecném; prosty instynkt wskazywał potrzebę schronienia się. Tak uczyniłem z razu, nie przewidując jeszcze jak mną pokierują losy; człowiek nigdy sam siebie pewnym być nie może. Miałem potrzebę widzieć się ze starym ojcem téj nieszczęśliwéj, która błąd swój taką