Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Mnie się zdaje, dodała Muza, że ja to jeszcze wszystko połatam, ułożę i wyjdę za Henryka.... Innych nie jestem pewną i... nie bardzobym rada.
— Ale cóż to dla ciebie taki — wdowiec, bo to zawsze jak wdowiec! westchnęła matka.
— A! moja mamo, każdy z nich, odpowiedziała Muza krzywiąc się, dziesięć razy wdowcem jest... nim się raz ożeni....
— To, to prawda! Ale tu trzeba spieszyć! wołała stara.
— Ja już wiem o co idzie, zawołała Muza, pewnie mamie pieniędzy potrzeba... ja u Henryka pożyczę... a proszę mi dać czas.
Matka widząc córkę tak praktyczną, tak zresztą o przyszłość spokojną, uczuła się także uspokojoną.