Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bin, które już czarnemi przepaściami stały w oczach ruskich reformatorów i mężów stanu, dyszał nadziejami świat i kraj; chwilami wionęło chłodne, zwątpienie, to znów buchało płomię które miało odrodzić. Ale już w samych symptomatach współczucia zachodu znać było znamię jakiéj uległa Europa w ostatnich latach gnuśnego pokoju — żaden z tych narodów, niegdyś wspólników naszego nieszczęścia i ucisku, nie drgnął, nie poruszył się, sypano słowy tylko.
I dobrze było że choć słowa te jeszcze zmuszał wyrzec srom jakiś, bo wkrótce i im i wszelkiemu uczuciu szlachetniejszemu kłam miała zadać Europa... podnosząc w górę sztandar siły i klękając przed nim.
Znękany myślami i zwątpieniem które nań sprowadzało widzenie straszne przyszłości, Jakób długo w noc przesiedział w tym stanie dziwnéj jakiejś apatyi, który jest od najsroższéj boleśniejszym boleści.
Wszystkie cele życia wymykały się przed nim, o szczęściu nie marzył, współwyznawcy odwracali się od niego ze wstrętem, dla kraju zrobić nic nie mógł... Wszystkie drogi któremi chciał iść, przedstawiały mu się zdeptane, powybijane, splu-