Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

być powodem ażebym ja, ze strachu upadku, zmieniał zdanie? Wydrzyjże mi z piersi serce, z głowy przekonanie, lub uczyń mnie kłamcą.
— Kłamcą nie, ale politykiem lepszym radbym cię uczynić — bo szczerze nam ciebie żal — Wiesz co? nie potrafisz się tu ostać, wyjeżdżaj za granicę....
Jakób popatrzał nań zdziwiony.
— Chcieliżbyście ażebym z dobréj woli, gdy drudzy giną, gdy kraj jest w najtrudniejszych okolicznościach, gdy za prawdę walczyć potrzeba na swoich śmieciach, uszedł z placu ochraniając drogą moją głowę?
— Ale słowo ci daję, odparł Mann śmiejąc się, że mi znowu tak bardzo o twą głowę nie idzie, jeśli ją masz do zbycia, mnie chodzi o nas. Jesteś żyd, jesteś bogaty i wykształcony, co ciebie spotka to się o nas obija....
— Stojemy więc na dilemacie nierozwiązanym, odparł Jakób, nie mogę nie być sobą, a potrzeba bym sobą nie był... Wiecie co? pour cause d’utilité publique, każcie mi w łeb strzelić... to wszystko rozwiąże....
— Nieszczęściem i to niemożliwe, zawołał Mann śmiejąc się, powiedzianoby że popełniono skrytobój-