Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ruszył ramionami.
— Ja wam mówię o życiu żywém, wy mi przywodzicie talmud. Więc gwałtem chcecie iść do cytadeli? To za sobą prowadzi podejrzenia na nas wszystkich którzy z tobą żyjemy i przyjaźnim się.
— Cóż ja na to poradzić mogę?
— Sam powtarzasz że rewolucyonistą nie jesteś?
— O! możecie mi wierzyć....
— Jawnie więc to wypowiadaj, stój po stronie tych którzy walczą na drodze legalnéj z rewolucyą.
— Ale ci, co jak mówicie, walczą na drogach legalnych, są ludźmi wierzącymi razem w skuteczność szubienic, w niezawodność terroryzmu, przyjmują despotyzm jako prawowity i nieuchronny...
— Z dwojga złego, przerwał Mann.
— Bardzoście dobrze powiedzieli, oboje złem jest, zawołał Jakób, albo raczéj oboje to jedném jest; despotyzm z góry, despotyzm z dołu, rewolucya carska lub rewolucyą czerwona, zawsze to rewolucyą... Ludzie z którymi ja dzielę przekonania stoją w pośrodku, ale jak zawsze, tych ludzi jest bardzo mało.
— I ci padają ofiarą zwykle, albo rewolucyi z góry, albo z dołu, dodał Mann.
— To prawda, odparł Jakób, ale miałożby to