Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Rosya ogromna, Rosya pół-świata, odparł Baworow, starosłowiańska, demokratyczno-socyalna z carem na czele! Rzeczpospolita, jeśli chcecie democ-soc, jak mówiono w 48, z prezydentem dziedzicznym obleczonym w powagę dyktatorską, a dla tłuszczy w kapłański charakter Ja jestem sam szlachcic, dodał, ale u nas właściwie szlachty nie było, nie ma, nie będzie — wszyscy równi w obec knuta!
Jakób już nie odpowiedział; a radzca Pikuliński wyjął chustkę i przysposabiał się do krwiotoku, który go lada chwilę już mógł napaść.
Sofronow był widocznie niekontent z toku rozmowy, trącił łokciem Baworowa, obrócili się do Muzy; Jakób przeszedł się parę razy po salonie i wyśliznął cicho. Radzca mu pozazdrościł, ale został potrzebując jeszcze parę razy taknąć.
— Za pozwoleniem, spytał Baworow, kto to jest ten pan co wyszedł, czy istotnie żyd?
— Istotnie, odezwała się Muza, a wielu podobnych znajdziecie w Warszawie.
— I z takiemi zasadami?
— O! różnie! to zresztą jest idealista, marzyciel, reformator, człowiek zupełnie wyjątkowy, któ-