Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ale, czyż pani mnie nie rozumiesz? spytał śmiejąc się Henryk.
Muza uśmiechać się zaczęła i nie pytała już więcéj.
C’est a n’y rien comprendre! zawołała po chwili. Ale on w istocie tak dobrze grę swą ukrywał, że można go było wziąć za świętego.
— Tartufa kawałek, Tartufa! rzekł Henryk. Przyznam się pani że to mi, od chwili gdym się o tem dowiedział, daje o nim całkiém nowe wyobrażenie. Na nowo się go uczyć muszę.
— Zupełnie jak ja! enfin je vois qu’il est vulnerable, dodała śmiejąc się Muza, a sądziłam że kobiety są dlań całkiem obojętne... proszę, proszę.
Jakoż dosyć prędko pozbyła się panna Emma Henryka, i pobiegła z nowiną do matki.
— No, teraz się ja mamie wypłacę historyą za historyą o panu Jakóbie — i poczęła żywo opowiadanie.
Wtorkowska kiwała głową, wykrzykiwała, śmiała się, spluwała, dziwiła.
— Przyznam się mamie, dokończyła Emma, że ja go teraz mniéj rozumiem niż kiedy. Nie przypuszczam ażeby to proste dziewcze mogło być pię-