Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— E, moja mamo, odezwała się Muza ręką rzucając, gdybym ja była tylko chciała... wyrzekłbyłby się on dla mnie i ojca i matki i religii i wszystkiego. Ale tam... tam, widzi mama, pokutuje w nim jakaś stara miłość czy miłostka... z którą ja walczyć nie chciałam... która... no! dość że znów nie był mi tak ponętny.... Mój ulubieniec, to Henryk.
— No, tak... kiedy żonaty!
— Ale ta Tilda... blada, kaszle.... Mnie jéj serdecznie żal, ale cóż ja na to poradzę? a byle ta przeszkoda znikła... to Henryk się jutro ożeni ze mną....
— Tylko że to jeszcze na wierzbie gruszki, moja kochana....
— Zobaczymy, zobaczymy, dodała Muza, wszakże zawsze Sofronowa mam w odwodzie.