Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

brzegiem; wszczęła się mowa o kraju, o życiu dalszém Jakóba, a Jan znowu skłonił go do opowiadania o sobie.
— Koniec końcem, rzekł, ja jeszcze życia twojego nie znam całego, jakeś mi przyrzekł... dajesz z niego tylko powydzierane karty.
— Bo wiele w téj księdze niezapisanych, a wiele czytania nie warto. Gdybym ci chciał ten żywot ogołocony z wielkich wypadków, w którém największego znaczenia były moralne wpływy i postrzeżenia, określić cały, nie stałoby nam czasu, tobie szczególniéj cierpliwości. Często w niém jedno wejrzenie, ruch, słowo, wiele dla mnie stanowiły, a jakże ci ich tajemnicze znaczenie wytłumaczyć?
Pracowałem w kantorze pół dnia, część byłem niemal zmuszony poświęcić towarzystwu, stosunkom z ludźmi choćby dla poznania świata; wieczory szczęśliwemi rozmawialiśmy z Tildą, część nocy czytywałem biblią, i talmud; bom sobie postanowił, wśród tego zobojętnienia ogólnego nie dać zawładnąć nad sobą niewiarze i odrętwiałości. Od pierwszych dni pobytu mojego w Warszawie zwrócił na siebie oczy moje i pociągnął serce ku sobie człowiek jeden, którego potém spotykałem prawie