Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/330

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Mann ręką machnął.
— No, to się znajdą inni. Co to za szpiegostwo? aj! aj! Jaki delikatny! Ja tych komedyi nie lubię.
Splunął gniewny.
— Ja się téż boję, dodał Symon, mam to nawet z tradycyi żydowskich że szpiegów wieszają, a to rodzaj śmierci i niewygodny i nieprzyzwoity... nogi na powietrzu....
Mann machnął ręką komenderująco.
— Już ja to biorę na siebie, będziemy wiedzieli, a jeśli co ważnego zaszło, dla narady zawsze dom mój ofiaruję.
— Słowo jeszcze...
— Ani słowa! ani słowa! Giełda! godzina giełdowa!
— Tak, tak! godzina giełdy! giełda! powtórzyło kilka głosów i kilka rąk sięgnęło po zegarki.... Giełda! wszyscy się zatém ruszyli co prędzéj, prędzéj daleko niż na uroczystość do świątyni, bo targ jest największą uroczystością i dla chrześcian i dla synów Izraela.

KONIEC TOMU DRUGIEGO.