Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zresztą gburstwo to może jest trochę umyślne... no! ale w gruncie człek bardzo dobry... poczciwy...
Wstawaliśmy od stołu, kobiety odeszły do salonu, on mnie pociągnął za sobą do swego pokoju.
— Jakże to było? począł dopytywać ciekawie, mów bo...
Opowiedziałem mu całą moją bytność i rozprawę u Manna szczegółowie, ale nie dając po sobie poznać żadnéj urazy, bom jéj w istocie nie miał.
— Jestem młody, dodałem, nie mam prawa nic wymagać... wszakże drugi raz tam iść zbytniéj ochoty nie czuję.
— Owszem, owszem, marszcząc się rzekł mój opiekun, pójść powinieneś, ale zrzucić zbytnią i przesadzoną pokorę... Z ludźmi w ogóle śmiałym być potrzeba unikając impertynencyi, pewnym siebie. Im się ich więcéj lekceważy, tém oni cenią wyżéj człowieka... to prawidło powszechne. Zniż się tylko, deptać cię będą.
— Tak, odpowiedziałem, być to bardzo może, ale ja nie umiem być inaczéj tylko tak jak mi dyktuje usposobienie; nie jestem nigdy ani śmiałym przez rozum i rachubę, ani pokornym dla jakiegoś celu, tylko takim jakim mnie w danéj chwili czyni