Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szy jednak na myśl szczęśliwą pożyczania u niego pieniędzy, pogodziła się z nim nieco, Henryk słodkie chwile spędzane przy Muzie opłacał dosyć drogo. Matka w dodatku siedziała przy nich nieodstępnie z robotą.
Kieszeń pana Henryka na tę zimę bardzo się im przydała; namiętnie rozpłomieniony, gotów był na ofiary.
Około godziny dziewiątéj salon był już pełen, biedna gosposia z wypieczonemi rumieńcami od utrudzenia przyjmowała panie, drżąc i rumieniąc się jeszcze co chwila mocniéj.
Przy stole stała szklanka wody z cukrem i kilka książek które był Jakób wcześnie przysposobił; roznoszono herbatę; goście ledwie ją wypiwszy, dopominali się czytania; Jakób zasiadł i milczenie uroczyste dowiodło że go słuchać chciano z uwagą.