Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mie szczerze z nim nic na namiętność rachować niepodobna, ale na nałóg serca... Na to trzeba czasu... ja pilnuję.
— Gdzie ty tam pilnujesz! Ty się tylko roztrzepujesz z tym Henrykiem, nie wiedzieć do czego. Gdybyś już była mężatką, tobym jeszcze rozumiała, ale tak... najważniejszą sprawę opuszczasz....
— O! niech już mama będzie spokojną, ja wiem co robię. Z nim potrzeba powoli, ja go codzień lepiéj poznaję, si je brusque le denoucment, tout est perdu.
— Już ty sobie rób jak sama chcesz... ale...
Tak tą razą i zawsze kończyła się rozmowa, a Muza korzystała z pozwolenia.
Rachuba jéj wcale w istocie nie była fałszywą; Jakób się w niéj nie kochał, ale przyzwyczaił się do niéj, znałogował.... Co się tyczy ożenienia, myśl nawet o niém nie przychodziła mu do głowy. Kochał Tildę całą duszą... a więdniejący ten kwiatek codzień mu się wydawał piękniejszym. Ciągnęło go tu tylko zajęcie jakie Muza okazywała ciągle dla biblii i podań izraelskich.
Matce ten środek przyciągania Jakóba nie wydawał się wcale miłym, zżymała nań ramionami