Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wodem, mogę upaść z mojéj winy... noszę jednak w piersi tchnienie Boże, które mi, chociażbym upaśdź miał, iść każe....
— O! biedny szaleńcze! szepnął cicho towarzysz drogi, jakież cię czekają losy?
— Ciężar tego co podźwignąć mogę, znam dobrze, mówił daléj Jakób, o sobie nie myślę wcale, idzie mi o cel wielki, o zadanie tak potężne, iż wartoby być pod niém zgruchotanym.... Ty wcale, dodał z westchnieniem, ty mnie nie rozumiesz!
— Uczyń, bym choć obcy wam, mógł cię zrozumieć, odezwał się Iwaś, bo już nie pojmując cię wielbię.... I ścisnął serdecznie dłoń towarzysza. Mało znam żydów i ich naukę, ale mam współczucie dla waszego narodu... jego losy są w części naszemi.
W jednym z tych podręczników szkólnych z których nam niegdyś początkową historyą wykładano sposobem katechizmowym przez pytania i odpowiedzi, moskiewski dowcipny pedagog, postawił uczniowi pytanie: Jakie są narody nie mające ojczyzny? Odpowiedzią na nie urzędową jest: Żydzi, Cyganie i Polacy. Głupstwo to niby złośliwe jakiegoś moskiewskiego diaczka utkwiło w mojéj pamięci od czasu jakem je usłyszał.... Jest w istocie po-