Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stek wychwyconych z cukierni, aż do fortepianu Pleyela, o którego zapłatę pp. Hermann i Grossmann, po dwa razy w tydzień przypominać się musieli, aż do sukni adamaszkowéj saméj pani i koronek panny na aksamitach odbijających prześlicznie, ale ciężących długiem.
Czego niepodobna było osłonić zbytkiem pozornym to umiano ukryć zręcznie, meble zużyte, różnemi powłokami poprzyodziewane jako tako się jeszcze przedstawiały; źwierciadła sztukowane z kawałków złocista rzeźba oplatała gałęźmi winnéj latorośli. Domek, zwłaszcza wieczorem, wyglądał bardzo ładnie, wesoło i świeżo. Z niezmiernym obrachunkiem wszystko tu było poustawiane i poukładane; w każdéj książce niby przypadkiem rzuconéj kryła się myśl jakaś tajemna; nuty te tylko były na wierzchu które mogły o talencie artystki dać jak najświetniejsze wyobrażenie; albumy mieściły fotografie samych znakomitości i świadczyły o stosunkach. Niby to jakoś samo się tak złożyło od niechcenia, a przecież ile to pracy, rachuby, rozmysłów samą panią Wtorkowską i Muzę kosztowało!!
Jakób nie zbyt się spiesząc na wieczór, trochę się też przypóźnił, zastał już świetne towarzystwo