Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ty mówił, niż to co oni dzisiaj mówią, ale i to coś rzekł nie jest dobre. Chcecie odrzucić z prawa choćby jednę pruszynkę? ażali wiecie co jest ziarnem, a co plewą i co prochem? ażali wiecie czy ten proch nie jest ojców waszych popiołem? Kto z was przeniknął znaczenie obrzędów i może osądzić że w téj łupinie owocu nie ma? A rzuciwszy skarb o ziemię jak powrócić do miejsca, kędy go wielbłądowie nogami stratowali i w błoto wmięsili?
Jakób milczał zdziwiony trochę tém zjawiskiem niezwyczajném, tém bardziéj że starzec wyrażał się nie łamanym językiem ale czystą trochę staroświecką polszczyzną, co w ludziach jego wieku i przekonań było rzeczą nadzwyczaj rzadką.
— To mój ojciec, rzekł z cicha Bartold.
Stary nie spytał nawet o imie nieznajomego, ani go obchodziło z kim mówił.
— Błądzisz, dodał, ale błąd twój popełniony w dobréj wierze, przebaczonym ci być może. Co ty chcesz odrzucać? Talmud? a czytałeś ty talmud cały i myślałeś ty w ciszy nocy długo, nad tą księgą figur i tajemnic?
— Nie będę się z wami o nie spierał, zawołał Jakób, jedno mi tylko pozwolicie sobie powiedzieć. Talmud, może w celu aby naród izraelski od