Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jeszcze nie! Ale poczuł że była w tych wyrazach prawda. Po chwilce rozmowy obojętnéj, on i Wilk wyszli razem, wprzódy się jednak umówiwszy gdzie Iwaś miał znaleźć schronienie w Warszawie, do kogo miał się udać przybywszy. Wilk ofiarował się to wszystko urządzić i ręczył za to że nikt Iwasia nie zaczepi.
Kruder z Wilkiem poszli razem i nie tracąc czasu, wzajemnie się usiłowali nawrócić, o ile się to im powiodło nie wiem, to pewna że w końcu Kruder na zasadę rewolucyi się zgodził, ale możliwość jéj zostawiał do chłodniejszego sądu i na odległe termina.
Bartold i Jakób po ich odejściu zostawszy sami, uścisnęli się naprzód serdecznie. Nie mieli dla siebie tajemnic i byli z sobą jak rodzeni bracia. Jakób znowu, po raz już nie wiem który, usłyszał zadane sobie pytanie.
— Z czém powracasz? I znowu odpowiedział na nie z głębi serca snując marzenia o odrodzeniu religijném.
Bartold słuchał go z zajęciem, ze współczuciem, ale smutnie.
— Żal mi cię, rzekł, gdy skończył — wiek głębokich przekonań religijnych minął, epoka nasza