Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

miała już lat dwadzieścia i dwa, wedle rachuby przyjaciół (matka dotąd przyznawała się tylko do dziewiętnastu i pół), a nikt dotąd jeszcze po to cudo sięgnąć się nie ważył... Matkę to codzień bardziéj niepokoić zaczynało, była najpewniejszą że się o nią dobijać będą, jeśli nie książęta krwi... to choć krewni książęcy.
Widząc że nawet prości obywatele bez mitr nie zgłaszali się po ten skarb, że dla szlachty perła ta była za wytworną, za kosztownéj wymagającą oprawy, pani Wtorkowska (z domu Wejnberg), zbliżać się poczęła do krewnych w Izraelu, niepłonną żywiąc nadzieję, że bogaty jaki panicz jéj narodu, prędzéj się o drogi klejnot spokusi, choćby dla ozdoby salonu.
Przyjęłaby była jakiego hrabiego z ochotą, ale postrzegła téż że hrabiowie w ogóle nie byli posażni, a tyle już ucierpiała walcząc z niedostatkiem który potrzeba było pokrywać wystawą, że zaczynała oceniać zalety bogatego bankiera...
Emma godną była najświetniejszego losu, tak utrzymywała matka, tak ona sama przekonaną była w duszy.
Naprzód była w istocie piękną jak tylko na obrazach bywają idealne Zuzanny i Rachele, cie-