Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Tak przywykliśmy do twych żartów, ojcze Symonie, rzekł, że i to coś teraz powiedział za żart by ujść mogło... chociaż wypowiedzieliście prawdę wielką! Tak, macie słuszność, człowiek jest rozpieszczony, rozmarzony.... Ale nie wolnoż mu na ziemi szukać choć jednego błysku, jednéj chwili szczęścia — nie jestże godziwą miłość i możliwém szczęście?
— Nie — romanse was popsuły, odpowiedział Symon, małżeństwo chcecie sobie zrobić taką ucztą jaką naprzykład zrobiliście stół i jadło wasze. Jedzenie jest poważném zaspokojeniem potrzeby ciała, bywała uczta prawie obrzędem ale skromnym, rozpoczynała się modlitwą, nią i błogosławieństwem kończyła, dziś jest smakoszowstwem, rozpustą.... Tak samo małżeństwo....
— Słowo honoru, przerwał Mann, ten Symon, Kapcan ma czasem pomysły oryginalne.
Jakób milczał zamyślony.
— Ojcze Symonie, rzekł, darujcie człowiekowi, że wszędzie w tém życiu smutném szuka poezyi i poezyą sieje. Wystawcie sobie to życie surowe, zwierzęce niemal, pierwotne, czyżbyśmy niém dziś zaspokoić mogli? Obudziły się z cywilizacyą w człowieku pragnienia nowe.