Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

długo od zepsucia ocet niewoli zachował — jeszcze dziś żywą całość na nowo stworzyć można?
— Tak jest! gdyby tylko siły po temu! zadanie jest trudne, ogromne, przerażające, wołał z zapałem młody człowiek. Naród ten przechował tradycyą, wiarę w jednego Boga czystą, prawo i ideę niezłomności prawa od lat tysiąców... Na te ogromne granitowe podstawy przypadł pył pustyni i mchy a zgnilizny wieków, ale je oczyścić łatwo... jeśli się do odbudowania świątyni przystąpi z czystém sercem i rękami... A! gdybym mógł! gdybym umiał! gdybym miał siłę!
— Niestety, rzekła Tilda, patrzaj co się do koła nas dzieje. Ci co są wierni prawu razem z niém przechowują bałamutne powijacze w które je ludzie niezręcznie skrępowali dla przechowania... Ci odepchną cię jako odszczepieńca, nowatora, reszta nie ma wiary żadnéj, będą cię słuchać jak poety, przyklasną ci, ziewną, ale nie wezmą do serca!
— Alboż to raz jeden — przerwał Jakób, prorocy przychodzili do tłumów obojętnych, alboż ich raz kamionowano? A jednak po każdym z nich zostały ślady na ziemi, i posiane przez nich ziarno powschodziło?
— Masz więc odwagę męczeństwa? spytała ru-