Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i wykrzywioną) szedł ciężko nawet o kiju, podskakiwał raczéj niż chodził.
Tak wyglądał pierwszy mój belfer, przywieziony z miasta, znany w okolicy ze swych talentów pedagogicznych Mosze... Nie rozumiał on wiele w téj księdze praw z któréj nas czerpać nauczał, ale był niesłychanéj pamięci i biegłości w literaturze ksiąg zakonu, w kabale, biblii i talmudzie. Całe ustępy z nich umiał na pamięć i mógł je powtórzyć nie zmieniając najmniejszego akcentu, nie opuszczając litery. Życie jego upływało na żmudném nauczaniu dzieci i na doskonaleniu się własném, świat go nie obchodził wcale, żył cały w przeszłości. Nigdyby może za niewielką zapłatę nie był się przeniósł do nas, gdyby go nie zwabiały liczne księgi pozostałe po moim ojcu, których dwa kufry przewieźliśmy z sobą. Było ich więcéj niż sukien i sprzętu.
Mosze w zachowywaniu ścisłém drobnostkowych przepisów obrzędowych, religijnych, zabobonnych ale tradycyjnych był niesłychanéj surowości. Była to chodząca księga, w któréj duch, bez samowiedzy o sobie, bez poczucia nawet jéj potrzeby, mieszkał i poruszał się dźwigany jakimś instynktem.
Surowszego nauczyciela wymarzyć niepodobna; przyjąwszy raz obowiązek spełniał go z nielitości-