Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dostać nie miała za co, oddać mnie tak młodo do miasteczka, serce jéj macierzyńskie się wzdragało.
Pamiętam że zostawiwszy nas troje ze sługą i ubogim żydkiem z miasteczka, pojechała wreszcie na kilka tygodni i przybyła potém nieco uspokojona, całując mnie w głowę a powtarzając: „ciesz się, ciesz się, będziesz miał nauczyciela.“
Tak mało rozumiałem tę obietnicę, że daleko naówczas więcéj cieszyłem się przywiezionym przez matkę obwarzankiem, który mi właśnie oddała.
Wiesz zapewne jaką wagę Izraelici przywiązują do wychowania dzieci; nie idzie im w niém, a przynajmniéj nie szło dawniéj o nic więcéj tylko o to, by wpoić zawczasu prawo, zakon narodu, jego trądycye, to co nas czyniło nami.... Wedle nauki naszych rabbinów w pięciu już leciech musiał się chłopiec zacząć uczyć biblii, od dziesięciu Miszny, od trzynastego prawa Bożego, od piętnastu Gemary.
Widząc uśmiech na ustach Iwasia, Jakób przerwał opowiadanie swe na chwilę.
— Domyślam się, rzekł, z czego się śmiejesz; Talmud, Misznah i Gemarah przez ludzi płochych a nam nieprzyjaźnych zostały obrócone w pośmiewisko. Znacie je tylko ze strony dziwacznéj, powierzchownie, ze słuchu, nie wniknęliście nigdy