Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bie, dla swoich i w swéj gromadce, dla swego rodu i ludu nigdy skąpym i chciwym nie był.
Tłumaczę przeszłość, nie uniewinniam jéj. Joel ojciec mój nie miał sobie do wyrzucenia by się cudzém mieniem zbogacił, bo w końcu i swoje dawniéj przyzbierane postradał. Myśląc o Bogu, zanurzony w poetycznych i mistycznych swych księgach, gardził ziemią.
Wszystkie starania i troski spadały na matkę naszą, znacznie młodszą wiekiem i niespokojną o przyszłość. Jam był najstarszy z rodzeństwa, po mnie szły dwie siostry, brat z drugiéj matki dorastał.
Gospodarstwo to nasze wiejskie składało się z dzierzawionéj przez nas od bardzo dawna wielkiéj gospody na gościńcu ożywionym i uczęszczanym; w któréj tylko z naszą młodością usnąć było można, a ze spokojem duszy ojcowskim pracować i myśleć. Matka i dwie sługi zamęczały się pracą nastarczyć nie mogąc przejezdnym. W istocie byłaby to może dobra dzierżawa, mimo współzawodnictwa drugiéj sąsiedniéj karczmy znacznie lichséj, gdyby nam cokolwiek los sprzyjał.
Ale to co się zarabiało na wódce, sianie i owsie, nieszczęśliwe handle większe zjadały. Ojciec,