Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

fizycznie i moralnie niepodobieństwem stało się dla mnie.
Inaczéj, inaczéj dawniéj marzyłem o świecie; wyszedłem z piersią pełną wiary że wszyscy tak pragną swobody, światła, szczęścia i zgody, prawa i sprawiedliwości jak my... jak ja. Wpadłem w bezdenną społeczność jakiéj pojęcia nie miałem; w pośród któréj nie ma miejsca dla marzycieli i wygnańców, gdzie nikt konającemu nie poda ręki, jęczącego nie pocieszy, obłąkanego nie przygarnie... potrzeba więc powrócić choćby mnie tam zamęczyć miano, choćbym na zimne poszedł wygnanie daleko, bo tam są jeszcze serca cieplejsze... tam cierpieć przydało się na coś. Święcie znoszone cierpienie nawraca, kiedy tu męczennik śmieszy... gdy tu nędznym choćby najświętszym gardzą... A! bracia, bracia! co się stało z Europą? dokąd idzie świat?
— Europa zestarzała i lęka się grzmotów, rzekł żyd powoli... albo raczéj świat znużyli szarlatani wszelkiego rodzaju, którzy boleść i męczeństwa odegrywali dla... pieniędzy. Dla tego dziś nawet język prawdy stał się niezrozumiałym lub śmiesznym. Ostatnie kilkadziesiąt lat młodocianych zapałów ludzi zużyto na korzyść zręcznych i ambitnych szalbierzy. Czyż nie spekulowano, jak Bar-