Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I spojrzawszy na zastawiony stół pochwycił się za głowę.
— Jest to śniadanie rozpustne! Lukullów, Sybarytów... ludzi zepsutych.... Od bardzo, bardzo już dawna przywykłem o szklance wina kwaśnego i chleba kawałku z sérem dnie rozpoczynać, temiż przysmakami je kończyć. Rozpieszczę się, a nam, nam się pieścić nie wolno, jam sierota, którego ani los ani ludzie nie przytuliły nigdy do macierzyńskiego łona... i nie przytulą... należę do narodu ciężko wypróbowanego i wielkie na barkach dźwigającego obowiązki.
— Wszystko to dobre, ale bądź co bądź, możesz dla tego śniadanie zjeść, rzekł śmiejąc się Żyd, ja także należę do narodu nie najszczęśliwszego... a jeść mi się chce i dam ci przykład.... Siadaj, poznamy się dziś lepiéj!
— Tak, to prawda, że wartoby się poznać lepiéj, przerwał młody człowiek, wszak wczoraj nie powiedzieliśmy sobie nawet nazwisk naszych....
— A więc... mam honor się panu przedstawić Jakób Hamon, żywo i wesoło odparł Izraelita — ciekawym co cię to nauczy.
— Mnie między poufałymi przyjaciółmi zwano Iwasiem, w istocie zwę się Jan Huba... a nie e,