Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kuruję i pieniędzy nie kradnę... Tak, szanowni panowie, należę w istocie do tego wyklętego plemienia wiekuistych wędrowców, których średnie wieki pędziły po Europie chłostą i groźbami... a czasy dzisiejsze ścigają dotąd przesądnym wstrętem... Wyjęte są tylko z niego piękne moje siostrzyczki do lat dwudziestu kilku, dopóki mają białe ząbki, głosek brzmiący i figurkę niczego! cha! cha!
Comme correctif miałem honor panom oświadczyć i powtarzam że jestem bogaty, choć nie król cygański, ale człowiek prywatny i z profesyi dziś próżniaczysko.
Rozciekawione źrenice kobiety, Włochów, wszystkich w ogóle przytomnych skierowały się ku mówiącemu; on uśmiechał się badając po twarzach wrażenia, sam zdając się chłodny i nieporuszony.
— A no, dodał, z trochę domyślności powinniście przecież byli rasę odgadnąć z méj twarzy, noszę na niéj świadectwo pochodzenia niestarte, żadna woda liljowa go nie zmyje... żaden kosmetyk maski téj zdjąć nie potrafi...
— Czekajcież panowie, rzekła przerywając zręcznie z żywością i pospiechem chwilę przykrego dosyć milczenia kobieta — jeżeli tytułem do bra-