Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jakób wolałby jechać ku Specji że Tilda pojechała w tę stronę, bo Janusz i Jakób są jedną osobą. Na piersiach twych odsłoniętych, z rana gdym wstawał, widziałem na czarnéj wstążce czarną żałobną obrączkę.
— I bez niéj, rzekł Jakób smutnie, łatwo ci to było odgadnąć Tak! historya to moja, wstydzić się jéj ani ona ani ja nie potrzebujemy.... Ten krewny który mi chodzić kazał do szkół, jest ojcem Tildy, powinieneś go był téż poznać lub domyślić się... kiedyś opowiem ci resztę.
— A więc jedziemy do Pizy.
— Ja myślę że, jeźli ci to milsze, pójdziemy sobie pieszo... droga ta jest tak uroczyście piękną, że się ją niegodzi przebywać inaczéj.... Oddamy pakunki na dyliżans a sami ruszymy jak dwaj wędrowni artyści.
— Dobrze, dziś wieczorem, rzekł Iwaś, mnie się coraz bardziéj spieszy do kraju, tęsknica coraz gorętsza, jakieś przeczucia wielkich wypadków, jakaś niecierpliwość pracy mnie ogarnia.
— Słuchaj! zawołał Jakób, przyznaj się, wy spiskujecie?
— Tak jest i inaczéj być nie może, odparł Iwaś, Polska cała od lat przeszło stu spiskuje; zmusza