Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

że te pierwsze i ostatnie wyznania mogli i musieli przedłużyć.
— Dziś, rzekła Tilda, widząc cię smutnym, postanowiłam rzucić tych słów kilka, nie wiem pociechy czy smutku, na pożegnanie. Ktoż wie, nie spotkamy się może więcéj sam na sam — nigdy... nigdy! Ale ty będziesz wiedział, będziesz wierzył, będziesz pamiętał, żem cię kochała, że kochać cię będę do śmierci.
— Tildo, zawołał nagle buntując się przeciwko losom młody człowiek, jeżeli wierzysz we mnie, jeśli ufasz sercu i szczęściu mojemu... rzuć dom ojca, oto dwie dłonie które na chleb zarobią — ojciec przebaczy, będziesz moją, będziemy z sobą.
— Nie, odpowiedziała po chwili namysłu kobieta — nie — posłuchaj mnie, kocham jak dziecię, ale jestem stara i znękana... Ja w żadną przyszłość nie wierzę, dla mnie nie ma przyszłości, przyniosłabym ci jedną chwilę szczęścia może a dużo znoju, utrapień i zgryzoty. Nie godzi się abyś ty okazał się niewdzięcznym i zdrajcą względem ojca mojego któremu winieneś wszystko, który cię przygarnął... nie godzi się nawet dla ocalenia mnie — nas!!
Ktoż wie, mówiła powoli, czy znalazłbyś we