Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tą cudowną powłoką, która uświęcać się zdaje, czegokolwiek dotknie.
Ale w domu opiekuna wszystko było przewidzianem ostrożnie, a najmniejszy pozór zbliżenia byłby ściągnął posądzenia i nielitościwe z raju wygnanie. Oboje tak to dobrze rozumieli i tak się tego lękali, iż największe czując ku sobie współczucie stali zdala, obojętni z obawy, aby podejrzenie nalżejsze, ostatniego im dobra nie wydarło.
Rozmowa wśród pełnego salonu wieczorem, na przechadzce, w ogrodzie, przy fortepianie Tildy; spojrzenia, pół słowa całą były zdobyczą... Ale i to tak stanowiło wiele!...
Ojciec ani przypuszczał nawet ażeby ubogie chłopię śmiało pomyśleć o milionowéj dziedziczce, która mogła marzyć o jakim małym Rotschildziku. Zresztą jeźli się jéj domyślał lekceważył może tę dziecinną miłość eteryczną, którą uważał za nieszkodliwą zabawkę młodemu wiekowi właściwą, a żadnych za sobą skutków nie mogącą pociągnąć.
Guwernantka Angielka trochę przywiędła już panna, która lubiła się bawić w miłostki platoniczne i miała sama nieco słabości do młodego chłopaka, spodziewając się go mnóstwem talentów swych oczarować — nie zrażała wcale; brała ona jego zbli-