Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cie z lekceważeniem dorobkowicza, gdy Abraham swój lud jak patryarcha z poufałą powagą i miłością przyjmował.
Spotkanie między tymi dwoma ludźmi, tym esprit fort, który już z siebie starł wszystko żydowskie, a owym biblijnym człowiekiem — było zaiste zajmującém.
Nasz krewny z całą dumą wielkiego człowieka, ledwie się poruszył nieco na widok starca, który mu na powitanie uprzejmie dłoń podał, i nie rzucając cygara, rozparty uśmiechać się począł wpatrując w Izraelitę z pejsami, w jarmułce, w płaszczu starym, z laską ową wysoką, jakich już dziś nie widać.
Abraham spojrzał nań, a że nie pierwszego zapewne widział w tym rodzaju, nie potrzebował go badać długo aby poznać.
— Bardzo to pięknie z waszéj strony, odezwał się starzec, że o ubogiéj rodzinie nie zapominacie... bodajby tak czynili wszyscy....
I dodał słowa z księgi Nedarim: „Szanujcie syny ubogich, bo przez nich wiary nauka świetność otrzyma.“
Warszawiak z lekka się cytacyi talmudycznéj