Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom II.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Słowem szlacheckiem waści ręczę, że ono tak jest — rzekł stolnik. — Co bym za powód miał kłamać, a do domu sobie naprowadzać niepokoju, gdybym się choć najmniej obawiał?
— Czy to stolnik tu sam? spytał.
— Sam przybyłem woły kupić i wracać zaraz do domu.
— A ja tu z moją jejmością — rzekł ciszej Achinger — bo ja bez niej nie stąpię, jadę na jarmark i ją z sobą biorę; zawsze to bezpieczniej, weselej chciałem powiedzieć. Jeżeli stolnik pozwoli, na przekąskę? mam z sobą bigos i kiełbasę, a jajecznicę Rózia usmaży taką, że palce oblizywać. Ej namów się stolniku!
— Ale ba! do trzech nie gadaj, głodny jestem jak po czterdziestodniowym poście, tylko się boję abym waści nie zrobił kłopotu. Jużem myślał sobie kazać dać Szmulowej ryby po żydowsku, ale to pieprzne u nich takie, że potem w gardle jakby świece zapalił.
— A mój ojcze i dobrodzieju! — zawołał Achinger — toć mi honor zrobisz i łaskę, wstąpiwszy do mnie na bigos. Jużci się u mnie nie strujesz, za to ci ręczę. Rózia gospodyni nie lada.
Stolnik szepnąwszy coś faktorowi, którego po woły posyłał, sam się spokusił, i gdy Achinger drzwi mu otworzył do izby, poprawiwszy pasa i wąsa wszedł w bardzo dobrym humorze.
Przy stole, na którym stała kobiałka podróżna z owym bigosem przyobiecanym, siedziała właśnie pani Achingerowa. Stolnik który jej nie widział od kilku miesięcy, byłby może nie poznał, tak się zmieniła, a prawdę rzekłszy wyładniała i wyszlachciała. Już to się i strój wykwintny do tego przyczyniał. Wyglądała całkiem na idealną pastuszkę z obrazka Boucher lub Vatteau. Choć do małego jechała miasteczka, wzięła przecie pod sukienkę robron, który jej kibić i tak wysmukłą, jeszcze bardziej do osy czynił podobną. Miała na nim sukienkę jasną w bukiety kwiatów