Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

podobno na dwóch łapkach przed jejmością tańcowali! Mówią, że stara Drohobyska męża za nos wodzi, bodaj żeby i u nas tego nie było, bo to idzie rodem, a mój taki miękki, że go na włosku prowadzić można... I jeszcze się kocha, zrobi z niego co zechce. Byle mu choć raz w tydzień pozwoliła zajrzeć do kniei, bo to niebożątko uschnie z tęsknoty, nie daj Boże!
Kiedy stary Jan tak gaworzy sam z sobą, wesele nadjeżdża do kołowrotu wioski, i w nim zatrzymuje się chwilę; Fedko podał czerwono zapieczoną bułkę chleba uwinioną w nowy rańtuch biały, z nizkim pokłonem, z przemową od serca gromady; prządka wysnuła nić, ale nikt nie widział, że mimo zręczności Horszyny najsławniejszéj w swéj sztuce z całéj wioski, mimo jéj dobréj woli, prorocze pasmo zadrżało i rozerwało się w jéj rękach.
Są niepojęte oznajmienia przyszłości, wolno niedowiarkom co świata cudów widzieć nie chcą, zaprzeczyć im i złożyć je na przypadki; my je uznajem, bośmy przywykli szanować nawet stare przesądy... Może to błąd, ale i