Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gospodarski, chmurzył się i gniewał. Naówczas Kunusia wziąwszy się w boki, przychodziła do niego raźnie z perswazją tak zręczną a nienatarczywą, że zawsze potrafiła go powoli potakując mu z początku, mitygując potem, rozweselić i udobruchać.
Takich rodziców dzieci musiały wyrosnąć na ich podobieństwo; syn Paweł trochę się w szkołach poduczywszy rychło z nich ojcu pomagać powrócił i kula w kulę wyrabiał się na jegomości; córka która nigdzie nie postała tylko w domu, była odmłodzonym obrazem wesołéj, poczciwiéj i pracowitéj Kunusi. Ojciec, który ją też szczególniéj kochał, spoglądał na nią czasami i mówił: — Waćpanny wyglądacie przy sobie jak rodzone siostry!
Ale stary pochlebiał, bo jego Kunusia choć rzeźwa i rumiana, dobrze już była podtuptana, i kiedy go posłyszała mówiącego tak w wesołéj chwili, zawsze mu śmiejąc się odpowiadała.
— Ale! ale! podobneśmy, podobne jak świeża gruszka do suszonéj!
I mówiąc to całowała Marję w czoło.
Marja była ulubienicą i pieszczotą wszyst-