Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nauczże mnie, co mam począć z sobą?
— Niestety! najmędrszy, w prostém, codzienném życiu ludzkiém, nie znajdzie innéj rady na cierpienie, nad wiekuistą i jedyną! Gdy Bóg z raju wygnał człowieka, na srogą boleść téj chwili straszliwéj, przechodzącą wszystko co kiedykolwiek ludzkość cierpieć może, dał mu przy karze lekarstwo. To odwieczne lekarstwo służy i dziś na wszystkie boleści, a niém jest — praca!
Juljuszu, nie poddawaj się, otrząśnij i pracuj!
— Jak? — spytał naiwnie młody człowiek.
— Jak chcesz bylebyś pracował. Myślisz że i ja niémam do dźwigania brzemienia mego i że go pracą nie słodzę? A oddalenie od wsi, w mojém krotkiém już życiu, mnie tak do niéj przywiązanemu? za nicże to masz? myślisz że ja nie kocham tego ziemi kęska, jak ty swój ideał? O! obrachowawszy się nie wiém czyjaby miłość potężniejszą się pokazała, bo nié ma poranku, żeby mi tu dzwony, nie zatętniły w duszy dźwiękiem mojego dzwonka, żeby mi wiatr co przynosi zapachy pola, nie ścisnął serca wspomnieniem wioski,