Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

go od ojca w dzieciństwie, przypomniałem po powrócie.
Chrześcijański teraz lud wioski naszéj tęskno nosi żałobę po dziś dzień za swojemi bogami; nie czci ich już, ale się jeszcze nie umiał rozbratać z niemi. W dzień wspomnienia zmarłych, na Dziady, przypomina on i zmarłych swoich i zniszczone bogi; wywołując je żalem jednym. Nawet mogiły praojców postroił krzyżami, żeby je uświęcić, a Ładowy Gaj i Lelową Kontynę krzyżami także osławił, by się mógł tam modlić, gdzie się modlili dziadowie.
O! piękna i wielka jest ta cześć podań przeszłości, ten pośmiertny związek z duchem ojców, który świat rozszérza otwierając wrota do bezdennych zamierzchłych wieków co nas poprzedziły i usłały nam drogę trupami swemi. Ja niepojmuję nawet, jak bez tego związku ze światem duchów żyć można.
To mówiąc, starzec wprowadził Juljusza do pieczary, zapalił świecę w milczeniu i poprowadził go z sobą jedném z przejść podziemia, węższem i więcéj bryłami gliny i gałęźmi zawalonym od innych. Długa a wązka szyja