Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jedną tylko, — rzekł na ostatku — mam państwu zostawić przestrogę: pieczary ciągną się bardzo daleko i rozgałęziają tak dziwacznie, że tylko dobrze znającym je, bezpiecznie jest posuwać się daléj. Proszę pozostać tutaj. To mówiąc scisnął rękę Juljusza i zniknął.
Marja z głową zwieszoną poczęła dumać, a wzrok młodzieńca upojony jéj widokiem skierował się i zatrzymał na cudnéj twarzy, którą uroczemi blaski stroiła miłość macierzyńska, wdowi smutek i chrześciańska duszy pogoda.
My tymczasem zwróćmy się za Hryciem ku dworowi; koń szybko go unosi przez wioskę w podworze, puścił go u bramy, a sam posunął się cicho i skrycie ku skarbcowi. Ludzie w oczekiwaniu niemém leżeli na ziemi, stali, klęczeli, pozaczajani. Nie przywykli do takich wypraw, drżeli wszyscy prawie, gdyż w oczach ich zbójcy stawili się jeszcze olbrzymami ak w bajce. Ujrzawszy Hrycia, zmężniał z nich każdy, poczuwszy siłę, którą wódz zaufany daje. Hryć miał strzelbę gwintówkę, pistolety i stare szablisko chwycone ze ściany. Strzelcy i dworscy zbrojni byli także w fuzje