Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wał się na długo zabierać. Przez gęstwinę drzew ujrzeli światło w oknach, Hryć odwrócił się do towarzysza chcąc mu powiedzieć by przyzostał, ale on już sam domyślał się tego i pod okném Marji sparty o ścianę na straży się wstrzymał.
Obszedłszy dom do koła, Hryć po cichu wszedł do sieni, przywykli byli ludzie do częstych jego i nieraz późnych odwiedzin, niezdziwiło ich, gdy zażądał być wpuszczonym do pani.
— Co robi? spytał.
— Mówi pacierz z dziecięciem, odpowiedziała służąca.
— Powiedz żem przyszedł i że się chcę widzieć, bo mam pilną potrzebę.
Służąca pobiegła i w chwilę potém, Marja ukazała się z uśmiechem na progu.
— A co mój opiekunie, spytała słodko witając go skinieniem gtowy — masz słyszę jakąś potrzebę do mnie.
Hryć się obejrzał i wszedł do salki.
— Będziemy mieli polowanie, — rzekł usiłując w żart obrócić niebezpieczeństwo.