Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gorliwego chrześciaństwa, nie było przykładu nadużyć władzy i gwałtu. Owszem społeczność owa, była czémś idealnie doskonałém: ślachcic kierował mniéj więcéj rozległą gminą ludu, który był raczéj ojcem z ducha niż panem z materyi; w miarę wielkości swych obowiązków usposabiał się całém życiem do ich spełnienia, czuwał nad bytem powierzonéj mu gromadki, puszczał z niéj w świat i inne życie tych, co się do niego zrodzili, zostawiał przy roli takich, co tę pracę kochali i do innéj niemieli serca lub zdatności; żywił, karmił, bronił, a na chwilę z oka niespuszczał.
Niech sobie nowi mistrze nauki społecznéj, ci co z gruntu chcą świat przerobić według formy przez siebie wymarzonéj, szukają lepszego wzoru społeczności nad ową słowiańskę, ja go nigdzie nie widzę — i do póki trwa w niéj duch ożywiający, duch podań, duch wiary, co chrztem nowym starą słowiańszczyznę obmyła, przyjmując się na téj bujnéj roli z siłą cudowną — o! nigdzie może nie było lepiéj.
Ślachcic tém się tylko odznaczał od resz-