Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Wieczory drezdeńskie.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Chory jesteś, rzekł...
— Nie jam chory, odparł człowiek, ale świat jest opętany, głupi, niepojęty.
— Cóż się stało na świecie, jedno słońce zaszło i jedna nowa wschodzi jutrzeńka.
— A ze słońcem zgasła prawda... a z jutrzenką wschodzi nowy fałsz... I nie wiem już, co fałszem jest a co prawdą, i nie wierzę w nic a rozpacz przywodzi mnie do szaleństwa... Patrzaj na zgliszcza, groby, ruiny, słuchaj krzyków, policz trupy, i przypatrz się kto zwyciężył... a nie będziesz mnie pytać... Nie widzę Boga...
— Powinieneś go czuć.
— Nie czuję go...
— Powinieneś weń wierzyć...
— Nie wierzę w niego...
— Trupem jesteś, połóż się w mogiłę i spij, wstaniesz za tysiąc lat rzeźwiejszym...
— Więc cóż jest prawdą? sen czy życie?