Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Wieczory drezdeńskie.djvu/096

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dy silny, pełen nadziei i pragnień nie zmienił się w szpitalnego dziadka w kapeluszu a bez spodni.
Dość żywego umysłu człowieczek nosi on pewnie w sobie legendy i wspomienia, których powoli zapomina...
A! żebyście wiedzieli, rzekł w końcu do mnie wzdychając, jacy to grubianie te proste ludziska, z którymi ja siedzieć muszę...
Ten biedak stosunkowo wykształcony a zdaje się muzyk wcale niezły, (co z samego pisania nut poznać można, bo w nich widać wprawę wielką), posadzony na starość wśród saskich włóczęgów, opojów i ogłupiałych nędzą biedaków...
Ale w takiej już starości sierocej, czyż nie jedno człowiekowi, gdzie mizernego żywota dokona?
Użyciem zimnej wody co rana trochę