Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Wieczory drezdeńskie.djvu/011

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nieulega wątpliwości żeśmy w tym względzie lepszymi i nieopatrzniejszymi byli od innych, a doznaliśmy niewdzięczności: tak zwykle dzieje się w życiu.
Kiedy Ludwik XVIII., i emigracja szlachecka Francyi szukali przytułku w naszym kraju, odstępowano im pałace, dawano pierwsze miejsca u stołu, obdarzano hojnie, wprowadzano z zaufaniem do rodziny, a nie jeden Markiz istotnie się do niej, nadużywszy go, przyczepił po cichu. Na te przyjęcia porujnowali się niektórzy, a z powrotem nad Sekwanę mili gościowie wyśmiewali się potém z naszego barbarzyństwa....
Tak samo jeszcze dziś przyjmujemy każdego Niemca, który raczy u nas szukać przytułku i dajemy ziemię, budujemy chaty, kłaniamy się cywilizatorom, a ci